Blokady planowane są od poniedziałku. Kto w tym czasie planuje podróż do Niemiec, musi się liczyć z poważnymi utrudnieniami. Także dojeżdżający do pracy w Niemczech mieszkańcy Szczecina, Świnoujścia i innych regionów.
- Czuję się jak w latach 90. Kontrola dokumentów, zaglądanie do bagażnika. Ostatnio mój samochód obstawili wokół niemieccy policjanci, którzy trzymali dłonie na kaburach pistoletów - opowiada polski przedsiębiorca, który codziennie przekracza polsko-niemiecką granicę w rejonie Szczecina.
Premier Meklemburgii-Pomorze Przednie Manuela Schwesig wzięła udział w sobotnim otwarciu punktu wykonywania testów antygenowych na przejściu granicznym w Lubieszynie w Zachodniopomorskiem.
Tylko do sobotniego przedpołudnia można było bezproblemowo przekraczać polsko-niemiecką granicę. Od południa rząd federalny wprowadził obostrzenia. Tuż przed zmianami Niemcy masowo ruszyli na polską stronę w rejonie Szczecina, żeby uzupełnić zapasy jedzenia i paliwa.
- W obu krajach sytuacja jest zbliżona - mówił wojewoda Tomasz Hinc, otwierając w nocy z piątku na sobotę polsko-niemiecką granicę w Lubieszynie. Póki co nie można jednak swobodnie wjeżdżać na teren sąsiadującego z Pomorzem Zachodnim landu.
Rafał Trzaskowski spotkał się w podszczecińskim Lubieszynie z przedsiębiorcami i samorządowcami. - Potrzebny jest twardy apel do premiera o konkretne daty i plan działania związany z otwarciem granic - ocenił na konferencji prasowej.
Medycy znów protestowali po obu stronach zamkniętego polsko-niemieckiego przejścia granicznego w Lubieszynie koło Szczecina. - Obecna sytuacja wzbudza mój szczególny niepokój w związku z postępującą stygmatyzacją środowiska lekarzy i innych zawodów medycznych - podkreśla Adam Bodnar w liście do ministra Łukasza Szumowskiego.
- To oburzające, nie wiemy już, co mamy zrobić, nie chcemy rozłąki, jesteśmy rozgoryczeni - słyszymy od lekarzy i pielęgniarek. Nie tylko oni protestowali w piątek przeciwko nowym propozycjom rządu, które nie zezwalają medykom pracującym po drugiej stronie granicy na powrót do domu bez obowiązku odbycia kwarantanny.
Będą walić w garnki tak głośno, by w końcu usłyszała ich Warszawa. "Puste gary - pobite gary" to hasło protestu, który odbędzie się po polskiej stronie granicy w Lubieszynie i kilka metrów dalej po stronie niemieckiej w Linken.
- Nie każcie nam wybierać między pozostaniem z rodziną a pracą z uczniami - na przejściu granicznym w Lubieszynie apelowały do polskiego rządu polskie nauczycielki, które w niemieckiej szkole w Gartz uczą polskie i niemieckie dzieci.
Polacy, którzy mieszkają po niemieckiej stronie granicy, a pracują w Polsce, muszą wstawać o godz. 4, aby zdążyć do pracy. Zachodniopomorscy parlamentarzyści chcą im ulżyć.
- Będziemy prosić wojewodę, aby apelował o otwarcie dla małego ruchu granicznego przejścia w Lubieszynie - zapowiada prezydent Szczecina Piotr Krzystek.
Ludzie dojeżdżają taksówką do ronda tuż przed przejściem granicznym w Lubieszynie, biorą walizki i pieszo próbują przedostać się na niemiecką stronę. Nic z tego. Są zawracani.
Kontener, który zsunął się z lawety ciężarówki, spowodował poważne utrudnienia na drodze krajowej nr 10. Policja kierowała ruchem.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.