To był jeden z tych kultowych, szczecińskich lokali gastronomicznych - Bistro Ułańskie. Przez niemal 30 lat istniało na parterze wieżowca, który stoi na rogu al. Wyzwolenia i ul. Lubomirskiego.
Andrzej Kraśnicki jr
WSS Społem otworzyło Bistro Ułańskie 4 grudnia 1978 r. Ułańskie, bo Społem chciało tu skopiować pomysł z jednej ze słupskich restauracji - przy barze klienci mieli siedzieć na hokerach w kształcie osiodłanych grzbietów końskich. A skoro na koniach, to ułani. Akcenty ułańskie pojawiły się jednak dopiero po latach.
Ówczesny Głos Szczeciński reklamował, że specjalnością bistra jest zupa ułańska i drożdżowe pampuchy z kaczką pieczoną z jabłkami, bardzo pikantną pieczenią wołową w aromatycznym sosie albo kapustą z grzybami.
Najstarsi klienci zapamiętali nietypowy dopisek w menu: Klientów w piżamach i kalek nie obsługujemy.
O co chodziło? Bistro sąsiadowało ze szpitalem kolejowym (dziś kościelnym Domem Pomocy Społecznej). O jego otwarciu szybko dowiedzieli się pacjenci. Wpadali coś przekąsić albo wychylić kufelek. Właśnie w bistro przed obchodem pielęgniarki poszukiwały zaginionych z oddziałów. Raz chory po amputacji nogi upił się tak, że spadł z hokera. Obsługa nie była w stanie go postawić, bo klient nie mógł utrzymać kul. Trzeba było wezwać sanitariuszy z noszami.
Do samego końca bistra panowała zasada, że goście w piżamach alkoholu nie dostaną.
Lokal zasłynął zupą ułańską. - Trzyma pół dnia - zachwalali klienci.
Fot. Dariusz GORAJSKI \ AG
W szarej zupie oprócz sporych kawałków mięsa były wielkie ziarna fasoli jaś i makaron.
Ostatnim i najbardziej znanym najemcą lokalu była Franciszka Wolska. Objęła bistro 3 grudnia 1985 roku. Tamte czasy to brak mięsa. Kartki. Klienci korzystający z abonamentów obiadowych musieli się zadeklarować: jedzą jarskie czy mięsne. Jeżeli mięsne, oddawali w barze kartki.
Koniec historii lokalu to 30 września 2008 roku. Bistro musiało zostać zamknięte, bo spółdzielnia znalazła najemcę gotowego płacić za metr kwadratowy nie 25 zł za metr jak pani Wolska ale 80 zł. Bogatym najemcą okazał się bank. Wyposażenie bistra zostało rozdane stałym bywalcom.
Bank długo w tym miejscu nie zagościł. Dziś jest tam salon z sukniami ślubnymi.
Wszystkie komentarze