FOT. SEBASTIAN WOŁOSZ/ Agencja Wyborcza.pl
Rondo, które było skrzyżowaniem
Dochodzimy do ronda Giedroycia. Zbudowane zostało w 2001 roku w miejscu skomplikowanego, ruchliwego i wiecznie zatłoczonego skrzyżowania.
Fragment jezdni ronda powstał na nasypie w dolinie przylegającej do kamienic. Przed budową były tu garaże, a wcześniej?
- Kuźnia, a nad nią, z wejściem od strony ul. Długosza, stolarnia - opowiada pan Wojciech.
W kuźni powstawały osie do wozów konnych i oczywiście podkowy. Po budynku został zarys jego ścian na murze kamienicy.
Andrzej Kraśnicki jr
Dolina była traktowana przez okoliczne dzieci jako boisko. Zimą usypywano wały z ziemi, a gospodarz z pobliskiej kamienicy lał wodę tworząc lodowisko. Później ustawiono tu garaże.
SEBASTIAN WOŁOSZ
Przy brukowanym wjeździe do doliny (od strony skrzyżowania) stał murowany, parterowy pawilon z piwem (kolejny taki punkt na tym krótkim odcinku ulicy), ale i ze słodyczami. Pawilon prowadził mężczyzna z częściowo amputowaną ręką zastąpioną prostą protezą.
- Dlatego nazywaliśmy go Łapka. Mówiło się np., że idzie się do Łapki po irysy - wspomina pan Wojciech.
Samo skrzyżowanie jeszcze w latach 60. też wyglądało nieco inaczej niż tuż przed przebudową na rondo. Na środku był niewielki plac z drewnianą budką dla dyżurującego milicjanta.
- Pewnego dnia tramwaj linii dwa wyskoczył z szyn i wpadł na budkę, milicjant zdążył uciec, pobiegł w popłochu na drugą stronę skrzyżowania - wspomina pan Wojciech.
FOT. SEBASTIAN WOŁOSZ/ AG
Ciąg dalszy za tydzień.
Wszystkie komentarze