- Milczenie w sprawie ofiar przestępstw seksualnych księży nie wchodzi w grę - podkreślają autorki listu do arcybiskupa Wiesława Śmigla, metropolity szczecińsko-kamieńskiego.
- Zwracamy się z wnioskiem o przedstawienie wspólnocie Kościoła w Szczecinie pełnej informacji o przyczynach odejścia ze stanowiska arcybiskupa Andrzeja Dzięgi - napisały pół roku temu do nuncjusza apostolskiego trzy wierne ze Szczecina. Żadnej odpowiedzi nie dostały.
- Udzielanie przez arcybiskupa Andrzeja Dzięgę bierzmowania to akt obraźliwy wobec skrzywdzonych przez księży i nieuczciwy wobec tych, którzy ten sakrament dostaną - uważa Anna Parchimowicz z Kongresu Katoliczek i Katolików.
Kolejny krok wiernych ze Szczecina, którzy domagają się naprawienia krzywd wyrządzonych przez arcybiskupa Andrzeja Dzięgę i jego podwładnych. Sygnatariuszki listu otwartego do nuncjusza apostolskiego przekazały w środę swoje stanowisko administratorowi archidiecezji szczecińsko-kamieńskiej.
Wierni ze Szczecina domagają się ujawnienia, za co dokładnie do dymisji zmuszony został arcybiskup Andrzej Dzięga. Chcą wiedzieć, jaką karę poniesie duchowny i czy dalej normalnie będzie uczestniczyć w życiu diecezji.
- Kościół musi rozliczyć abp. Dzięgę. Musi też zostać rozliczone otoczenie arcybiskupa. Przecież nie działał sam, cała grupa duchownych pomagała mu mataczyć i chronić księdza Dymera - mówi Anna Parchimowicz z Kongresu Katoliczek i Katolików, która jest autorką listu otwartego w sprawie ukrywania przez kościelnych hierarchów pedofilii.
Archidiecezja szczecińsko-kamieńska nie może milczeć w sprawie prawomocnego wyroku, jaki zapadł w związku z wykorzystywaniem seksualnym chłopców przez ks. Andrzeja Dymera, nie może być w tej sprawie ciszy - podkreśla Adam Szczodry, wierny ze Świnoujścia.
Większość diecezjalnych biskupów udzieliła już swoim wiernym dyspensy na 31 grudnia. Ze wstrzemięźliwości, postu i pokuty zwalnia też arcybiskup szczecińsko-kamieński Andrzej Dzięga. Jednak dopiero od określonej godziny.
Ksiądz Edward, którego odwołania domagali się wierni z pięciu wsi pod Pyrzycami w Zachodniopomorskiem, pakuje już swoje rzeczy do kartonów. Parafianie mają informację, wciąż nieoficjalną, że do 30 września ma opuścić plebanię.
Dobra zachłannie gromadzone przez Kościół katolicki nie są własnością wspólnoty wiernych, tylko poszczególnych diecezji, które podlegają archidiecezjom i Stolicy Apostolskiej. I to nie zwykli ludzie, tylko biskupi i arcybiskupi decydują, co z tym majątkiem się dzieje.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.