Bez prawa do zieleni i chodnika oraz dojścia do własnej klatki schodowej są nie tylko mieszkańcy budynku przy ul. Szymanowskiego w Szczecinie. Urząd miasta zrobił wstępne analizy, z których wynika, że to poważny problem w mieście.
- Tu, na Szymanowskiego, mamy symboliczny pomnik ludzkiej pazerności i chciwości - mówi Andrzej Radziwinowicz, przewodniczący komisji budownictwa szczecińskiej rady miasta.
- Dobrze, że sprawa zostanie zbadana - komentuje Igor Podeszwik, który po protestach mieszkańców z ul. Szymanowskiego i Herbowej w Szczecinie zawiadomił prokuratora generalnego Adama Bodnara.
- Do prokuratora generalnego wysłałem wniosek, aby polecił podległemu prokuratorowi wnikliwe zbadanie sprawy tej budowy - mówi szczeciński prawnik Igor Podeszwik. Skargę do WSA złożyła z kolei Spółdzielnia Mieszkaniowa "Śródmieście" w Szczecinie.
Po wycince drzew firma Modehpolmo ogrodziła teren aż do ściany budynku i szykuje się do rozpoczęcia budowy wielorodzinnego domu. Mieszkańcy liczą jeszcze na sąd administracyjny. O pomoc poprosili Igora Podeszwika.
Patologię należy wskazywać, nazywać i czynnie jej przeciwdziałać. Dlatego jeszcze raz apeluję do wojewody, aby skrupulatnie przyjrzał się naszej sprawie - wzywała w piątek rano Kinga Dalska, jedna z mieszkanek ul. Szymanowskiego. Tego samego dnia zapadła decyzja wojewody.
Stop patodeweloperce! Stop niszczeniu własności mieszkańców! Stop niszczeniu zieleni - skandowali przed urzędem wojewódzkim w Szczecinie mieszkańcy ul. Szymanowskiego.
Planowana tuż przy reprezentacyjnych Jasnych Błoniach w Szczecinie budowlana inwestycja dewelopera, na którą pozwolenie już wydał magistrat, to przykład pazerności i patodeweloperki, o jakim nie słyszałam.
- Należy w końcu porzucić te złe praktyki, które są skupione wyłącznie na zysku - do zatrzymania deweloperskiej budowy wzywała Kinga Dalska. Kilkadziesiąt osób - rodziny z dziećmi, starsi ludzie o lasce - stanęło we wtorek przed swoim budynkiem, by wykrzyczeć, jak nowa inwestycja utrudni im codzienne życie.
Mieszkańcy mówią, że są na środkach uspokajających, nie mogli zasnąć przez całą noc. Nie chcieli inwestycji dewelopera pod swoimi oknami, a właśnie dowiedzieli się, że szczeciński magistrat wydał już pozwolenie na budowę.
Kilkadziesiąt rodzin "uwięzionych". Są właścicielami działki tylko bezpośrednio pod budynkiem, nie mają ani milimetra więcej. Cały teren wokół kupił deweloper i planuje budowę bloku na skrawku zieleni.
- Lokale, które zbuduję, będą mieć powierzchnię od 2,5 do 13 m kw. - wyjaśnia Krzysztof Stosio. - Koszalin to miasto studenckie, lekkiego przemysłu, blisko morza i lasów. Ludzie przyjeżdżają tu do pracy i na studia. Są w stanie zrezygnować z luksusu przestrzeni, jeśli korelacja wielkości czynszu i kosztów mieszkania jest zbalansowana.
Firma z Koszalina chce zbudować budynek z kawalerkami o powierzchni 8,5 do 13 m kw. Jedna z nich będzie miała zaledwie 2,5 m kw. Padają komentarze, że to kolejny przykład tzw. patodeweloperki.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.