Ta upiorna zbrodnia naprawdę się wydarzyła, ale jeśli "Student" nie zacznie mówić, już nigdy nie dowiemy się kogo zamordowano. Takie są wnioski z wyroku Sądu Najwyższego, który w środę odrzucił kasacje w głośnej sprawie zbrodni z 2002 r.
Prokurator chce uznania za winnych udziału w zabójstwie osób, które dopuściły się "tylko" kanibalizmu. Obrońcy próbują wykorzystać fakt, że w składach skazujących byli neosędziowie.
Zarówno obrońcy, jak i prokurator chcą uchylenia wyroku Sądu Okręgowego w Szczecinie w sprawie, w którą początkowo trudno było wszystkim uwierzyć. Chodzi o mord połączony z kanibalizmem.
Sąd Apelacyjny w Szczecinie utrzymał w poniedziałek wyrok sądu okręgowego w sprawie, w którą początkowo trudno było uwierzyć.
Domniemany mózg okrutnej zbrodni i kanibal Robert M. przyjechał na proces apelacyjny w Szczecinie z domu. Skazujący go na 25 lat więzienia wyrok jest nieprawomocny. Mężczyzna jest na wolności i domaga się uniewinnienia.
Robert M., skazany na 25 lat więzienia za kierowanie zabójstwem połączonym z kanibalizmem, groził swojemu adwokatowi. Są konsekwencje.
Nawet sędzia, który złożył zdanie odrębne od wyroku, uważa, że w 2002 r. nad jeziorem Osiek doszło do upiornej zbrodni i kanibalizmu. Ale odpowie za to tylko jeden z czterech oskarżonych.
Nigdy nie odnaleziono ciała ani nie ustalono tożsamości mężczyzny, który blisko 20 lat temu miał zostać okrutnie zamordowany, upieczony i częściowo zjedzony. Wkrótce zapadnie wyrok w tej upiornej sprawie.
Dopiero po tym, co zobaczyłem pod sklepem w Kołkach, uwierzyłem, że to zrobili i jedli tego człowieka - mówił w sądzie Franciszek B., pierwszy świadek w poszlakowym procesie o zabójstwo, połączone z kanibalizmem.
Proces w sprawie kanibalizmu. Rafał O.: "Oni naprawdę smażyli mięso tego człowieka, wszyscy je jedliśmy". Robert M.: "To wszystko kłamstwo, farsa".
Ten proces jeszcze się nie rozpoczął, a jest już pierwszy zwrot akcji. Jeden z czterech oskarżonych, w śledztwie przyznał się do winy, ale ostatnio powiedział w TVN, że zmusiła go do tego policja.
Profesor prawa i gwiazda krakowskiej palestry Jan Widacki będzie obrońcą głównego oskarżonego w pierwszej sprawie o kanibalizm w powojennej Polsce.
W szczecińskim sądzie leży pierwsza sprawa o kanibalizm w powojennej Polsce. W aktach poszlakowego śledztwa jest upiorna zbrodnia sprzed 18 lat i list zza grobu. Ale brakuje corpus delicti.
Więźniowie, którzy przebywali w celi z mężczyzną podejrzanym o zabójstwo z 2002 r., połączone z kanibalizmem, to nowi świadkowie w sprawie tej tajemniczej zbrodni spod Choszczna.
Szczeciński sąd wypuścił na wolność trzech spośród czterech mężczyzn podejrzanych o upiorne zabójstwo połączone z kanibalizmem. Ale inny skład sędziowski zadecydował, że muszą wrócić za kraty. Padły słowa o "ohydnej zbrodni".
Upiorne kulisy bezprecedensowego śledztwa w sprawie współczesnego kanibalizmu. Szczecińska prokuratura "dopasowała" wyłowioną z jeziora czaszkę do mężczyzny, który zaginął kilkanaście lat temu. Teraz zarządza badania DNA jego rodziny.
Poszukiwania szczątków mężczyzny, który przed piętnastoma laty miał być zamordowany, upieczony i częściowo zjedzony nie przyniosły rezultatu. Teraz prokuratura zamierza przeczesać kolejne jezioro.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.