To jedna z największych zachodniopomorskich zagadek. Na dodatek bardzo zabawnych. Kryje się w niepozornym kościele w miejscowości Czachów, 9 kilometrów od Cedyni. Dotrzemy tam drogą 125 skręcając z niej do Czachowa w Lubiechowie Dolnym.
Andrzej Kraśnicki jr
Kościół w Czachowie kryje jedne z najstarszych polichromii w Polsce, które należą przy tym do najbardziej oryginalnych i zabawnych. Wyglądają po prostu jak nieporadne rysunki osoby nie mającej większego pojęcia o tego rodzaju sztuce.
Andrzej Kraśnicki jr
Michał Rembas, historyk i regionalista, opisał tak swoje wrażenia:
"Pewnie grasowała tu jakaś banda przedszkolaków z farbkami! - pomyślałem, gdy znalazłem się w środku. Białe ściany świątyni pokrywają chaotyczne malowidła, bez ładu ni składu. Najwięcej znajduje się ich w absydzie i na oddzielającym ją od nawy łuku tęczowym. Malarz używał tylko kilku barw - czerwonej, czarnej, niebieskiej, brązowej i żółtej. Choć nieco matowe, nadal są bardzo wyraźne.
W oczy rzucają się przede wszystkim postaci. Historycy sztuki sądzą, że umieszczono je w celach dydaktycznych - przedstawiają występki i cnoty człowiecze, z przewagą tych pierwszych. I tak upiorna naga postać, pozbawiona ust i włosów, z kielichem w dłoni, symbolizuje zapewne pijaństwo, a rycerz z mieczem - zabójstwo. Inny nagus z wielką głową i czymś w rodzaju gigantycznych nożyczek przy uchu to personifikacja złodziejstwa (w średniowiecznej Europie jedną z kar za kradzież było obcięcie ucha). Dwie panny w prawej górnej części absydy mają wąskie, zaciśnięte usta: ta w czarnej szacie, wspierająca ręce na biodrach, symbolizuje próżność, a ta w białej, z liliami na głowie (wygląda, jakby nosiła rogi!) - pobożność.
Andrzej Kraśnicki jr
Oglądam kolejne malowidła i zastanawiam się nad tym, czy ów malarz był kompletnym beztalenciem, czy też był zupełnie zielony w fachu? Pracował na serio, a wyszły mu karykatury? Proporcje postaci i ich anatomię ma za nic - kończyny zawsze pokazuje z profilu, korpusy zaś frontalnie; ręce i nogi to cienkie patyczki, a palce to rozcapierzone szpony. No i te twarze, często z otwartymi ustami i z wielkimi nochalami...
Nieporadność malarza zdumiewa, ale i wzrusza, np. karoca wyszła mu jak dziecięcy samochodzik na koślawych kółkach. Frapująco wyglądają rycerze na koniach - jeden trzyma włócznię z chorągwią, wielkich piór na hełmie ma tyle, że wygląda jak Indianin. Drugi zamiast chorągwi dzierży jakby parasolkę, a jego rumak ma nienaturalnie powyginane kończyny. Rycerzowi nie domalowano nóg, zamiast ręki sterczy kikut. Obok stoi jeszcze jeden koń, też niedokończony, bez nóg i ogona".
Te pocieszne freski zostały odkryte w 1979 roku. Powstały prawdopodobnie wraz z kościołem, czyli na początku XIV wieku. Znikły po warstwami farby w XVI wieku, kiedy protestanci przeciwni malowidłom figuralnym niszczyli takie dzieła. To na szczęście tylko zamalowali. Być może w Czachowie mamy do czynienia z jednym z niewielu zachowanych zapisków wykonanych przez człowieka pochodzącego z gminu. Taka hipoteza pojawia się w książce "Zachodnie Zakole Odry. Wokół Puszczy Piaskowej" (Małgorzata Matecka, Ryszard Matecki), o której jeszcze wspomnimy.
Kościół jest na co dzień zamknięty. Klucze są w sąsiednim gospodarstwie. Proszę zapukać w pierwsze lepsze drzwi. Mieszkańcy Czachowa wskażą właściwy dom.
Andrzej Kraśnicki jr
MAPA ETAPU
Wszystkie komentarze