Parking był dedykowany osobom, które jadąc ze wschodnich, słabo skomunikowanych autobusami dzielnic i peryferii Szczecina, tu zostawią auta i dalej pojadą tramwajem. Cel: zmniejszenie ruchu w centrum, mniej problemów parkingowych itp. Miasto planuje kolejny taki parking przy nowym węźle Głębokie (dla jadących z zachodnich rubieży Szczecina), a także parkingowiec na placu Zawiszy. Tylko, czy znajdą się chętni do korzystania z takich możliwości? W wielu komentarzach, które przewijają się pod zdjęciami pustego parkingu przy lotnisku pojawia się opinia, którą w kilku zdaniach streściło Stowarzyszenie Estetycznego i Nowoczesnego Szczecina: - Dopóki nie zaczniemy realnie ograniczać ilość miejsc parkingowych w centrum, dopóki nie podniesiemy cen abonamentów łącznie z ich całkowitym zniesieniem (oprócz mieszkańców ulic) ten parking będzie stał pusty.
CEZARY ASZKIEŁOWICZ
CEZARY ASZKIEŁOWICZ
CEZARY ASZKIEŁOWICZ
Jest jeszcze jeden problem. Poczucie bezkarności i przyzwolenie na parkowanie byle jak, byle gdzie, bez poszanowania dla pieszych i rowerzystów. Na chodnikach, na polach wyłączonych z ruchu. I to nawet gdy tuż pod ręką jest parkingowiec. Skoro tak łatwo i z niewielkimi szansami na mandat można parkować w centrum dosłownie gdzie się chce, to po co korzystać z komunikacji miejskiej? Przykłady takiego zachowania udokumentowaliśmy w czasie dwóch krótkich spacerów przez miasto - 29 i 30 grudnia. To tylko przykłady karygodnych zachowań, które podzieliliśmy na kilka kategorii i typowych przypadków.
To jeden z najbardziej niebezpiecznych przykładów łamania zasad parkowania. Chodzi o zasłanianie pojazdem przejścia dla pieszych. Utrudnioną widoczność mają zarówno piesi wkraczający na jezdnię, jak i zbliżający się do pasów kierowcy.
Ten samochód sfotografowaliśmy 29 grudnia, kilka minut po godzinie 15 na ul. 3 Maja, tuż przy placu Batorego. Na chodniku są słupki uniemożliwiające ukośne parkowanie poza miejscami wyznaczonymi w odpowiedniej odległości od przejścia. Kierowca stanął wzdłuż nich, tuż przed pasami. Skontaktowaliśmy się ze Strażą Miejską. Okazało się, że ktoś już wcześniej zgłosił ten wyjątkowo niebezpieczny przypadek. Samochód został wstępnie zakwalifikowany do odholowania.
Andrzej Kraśnicki jr
A czy miejsc parkingowych brakowało? Kilkanaście metrów obok z pewnością nie.
Andrzej Kraśnicki jr
Aleja Wyzwolenia. W ostatnich dniach roku zakończono tu modernizację chodnika. Powstała też droga rowerowa i równoległe do jezdni miejsca parkingowe. Nie można się pomylić w sposobie parkowania. Nowe znaki wskazują wyraźnie jak należy to zrobić. Miejsca parkingowe mają brukowaną nawierzchnię, a od trasy dla rowerów oddzielone są dość wysokim krawężnikiem. Nie ma jednak dnia, by nie spotkać tu kierowcy, który parkuje na ukos wjeżdżając samochodem na drogę rowerową.
Andrzej Kraśnicki jr
Andrzej Kraśnicki jr
Andrzej Kraśnicki jr
Przypadki, które pokazujemy to zwykłe lenistwo kierujących. Było bowiem dość miejsca, by zaparkować prawidłowo. Lekceważenie zasad wychodziło też z krótkich, rozmów z kierującymi. Np. pani z Opla poleciła by darować sobie robienie zdjęć (swoją drogą, dlaczego?). Pan z volskwagena przyznał, że zaparkował tak świadomie i ironizował dociekając, czy równie świadomie powstają zdjęcia jego wyczynu.
Ten kierowca BMW nie jest jakimś wyjątkowym przypadkiem. Wokół Urzędu Miasta parkuje się byle jak i byle gdzie. Bez poszanowania dla pieszych, którzy i tak mają tu problemy z przejściem spowodowane przez rusztowania. I to wszystko niemal pod oknami prezydenta (niemal, bo ten ma okna z drugiej strony gmachu, ale wystarczy wyjść na korytarz, by zobaczyć co się dzieje od strony Jasnych Błoni). Zdjęcie jest z piątkowego poranka.
Typowy, codzienny obrazek z ulicy Rayskiego między placem Zamenhofa, a placem Grunwaldzkim. Wzdłuż lewej krawędzi jedni obowiązuje parkowanie równolegle, wzdłuż krawężnika, na ulicy. Jest jednak stała grupa kierowców, która wykorzystuje to, że na wysokości bram są luki w zaparkowanym rzędzie aut. Wjeżdżają w nią i ustawią się na chodniku. A później paradując nim i wypatrując kolejnej luki, szukają miejsca by wrócić na ulicę. Chcecie zobaczyć samochody i kierowców, którym pomyliła się ulica z chodnikiem? Zapraszamy na ul. Rayskiego.
Do tej samej kategorii zaliczamy tych kierowców, którzy przekraczając pole wyłączone z ruchu, wjeżdżają niemal całym autem na chodnik. Tak jakby ta ucieczka poza wspomniane pole usprawiedliwiała wykroczenie.
Andrzej Kraśnicki jr
Są jednak tacy kierowcy, którzy zupełnie nie przejmują się polami wyłączonymi z ruchu. Po prostu na nich parkują. I to niemal codziennie, jak ten widoczny na zdjęciu biały mercedes. Kolejny zaparkował w sposób demonstrujący nawet pewną nonszalancję. Nie chcemy generalizować, ale plac Zamenhofa jest miejscem tego typu popisów w większości właścicieli dość drogich aut. Skąd to poczucie bezkarności? A może mandaty są zbyt niskie?
Andrzej Kraśnicki jr
To znakomity przykład na to, że nawet sąsiedztwo wielkiego parkingowca nie kusi do tego, by odpuścić sobie byle jakie parkowanie. I nie jest tak, że to jakiś przypadkowy spryciarz, który w okresie wyprzedaży nie chciał wjeżdżać na zakorkowany parking Kaskady. To miejsce na zdjęciu jest okupowane codziennie. Ktoś najwyraźniej zapomina, że parkuje się przy krawędzi jezdni, a nie za pasem zieleni na trasie do przejścia dla pieszych. To siódmy przykład byle jakiego parkowania. Siódmym grzechem jest lenistwo.
To przykład miejsca (plac Żołnierza), gdzie pytanie: kto pani/panu dał prawo jazdy, wydaje się dość oczywiste. Trudno uznać za przejaw umiejętności parkowanie za znakiem zakazu zatrzymywania się, ciągłą linią wzdłuż krawężnika i na dodatek zatrzymując pojazd dość absurdalnie: kilka metrów od krawężnika, w głębi chodnika. To jednak widok w tym miejscu codzienny.
W tym miejscu zasady są proste: deptak w ciągu ulicy Kaszubskiej, między ulica Bogurodzicy, a Kaskadą to nie parking. Na wjeździe jest znak informujący o zakazie ruchu i parkowania. Mieszkańcy kamienic wzdłuż deptaka mają prawo wjechać na ten odcinek ulicy Kaszubskiej, ale parkować mogą tylko w swoich podwórkach. Na co dzień stoją tu jednak samochody. To nie auta mieszkańców. To wozy tych, którzy wiedzą, że można tu wjeżdżać i parkować bezkarnie. Deptak z samochodami? Tak jest tylko na ulicy Kaszubskiej w Szczecinie.
Andrzej Kraśnicki jr
Podobną nonszalancją wykazał się kierowca tego Seata, który zaparkował niemal na środku jezdni ulicy Monte Cassino. Wyłączony z ruchu fragment ulicy pomiędzy jezdnią, a pasem dla postoju taksówek, kierowca ze Stargardu potraktował jak parking. A mógł pozostawić samochód na P&R, skoro wjeżdżając do Szczecina najwyraźniej nie wiedział jak się parkuje w centrum.
Andrzej Kraśnicki jr
Ulica Piłsudskiego. Obowiązuje tu parkowanie równolegle, na jezdni. I trzeba przyznać, że na większości długości ulicy tak to funkcjonuje. Oprócz odcinka od placu Grunwaldzkiego do placu Odrodzenia. Tu 90 procent samochodów parkuje na skos zabierając miejsce pieszym i rowerzystom, którzy mają częściowo zastawiony pas dla rowerów.
Gdyby władze Szczecina naprawdę chciały zmienić politykę parkingową, już dawno rozwiązano by problem abonamentów, których jest więcej niż miejsc parkingowych w Strefie Płatnego Parkowania. Poczucie bezkarności części kierowców też nie bierze się znikąd. Mieszkańcom, którym to nie pasuje, pozostaje jedynie reagować na to co widzą, czyli telefonicznie zgłaszać przypadki nieprawidłowego parkowania straży miejskiej. Chodzi tu przede wszystkim o te najbardziej niebezpieczne, zagrażające bezpieczeństwu pieszych. Należy domagać się odholowania.
CEZARY ASZKIEŁOWICZ
Można też wykonać zdjęcie i wysłać je mejlem na adres sm@um.szczecin.pl. Koniecznie trzeba jednak podać podstawowe dane: miejsce, datę i godzinę, a także własne dane kontaktowe. Trzeba się też liczyć z wezwaniem do straży miejskiej w celu złożenia oficjalnego doniesienia, a nawet wezwania do sądu jako świadka, jeśli kierowca uparłby się i nie przyjął mandatu.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze