Przywykli do pouczania innych z pozycji swych biskupich stolców dumni kapłani odchodzą w niesławie. Papieski werdykt potwierdza, że są winni.
Wiele osób chciałoby, aby zmarły przed kilkoma dniami ks. Andrzej Dymer zabrał swoje winy i tajemnice do grobu. Nie można do tego dopuścić.
Ksiądz Andrzej Dymer nie żyje. Ale sprawę trzeba prowadzić do końca. Czemu proces tak długo trwał? Kto blokował, tuszował, zamiatał pod dywan, przymykał oko? Dlaczego Dymer nadal piastował swoje funkcje? - pyta europosłanka Róża Thun.
- Gdy zobaczyłem go wychodzącego z kościoła, zebrało mi się na wymioty. Tak jakbym się czymś zatruł. Kolejne razy były podobne. Zawsze reakcje fizjologiczne, paraliż, strach - mówi w reportażu pokazanym przez TVN24 mężczyzna wykorzystany seksualnie przed laty przez szczecińskiego księdza Andrzeja Dymera.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.