Od pierwszej sekundy wiolonczelowego intermezza podczas inauguracji Sceny Szekspirowskiej w Teatrze Polskim w Szczecinie doświadczyłem - jak się to w telewizji mówiło - uczucia asynchronii: widzę jedno - słyszę drugie. Oni, akustycy, wzięli koncert w swoje ręce i dyrygowali nagłośnieniem, całkowicie ignorując to, co grała scena.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.