- To jakieś barbarzyństwo. Ludzie chodzili po sklepie z żywymi karpiami w foliowych reklamówkach, w których ryby powoli się dusiły - opowiada pani Bożena.
- Ryby nie wydają dźwięków, nie krzyczą z bólu, nie są więc traktowane w naszej kulturze jak inne zwierzęta. To, co dzieje się z karpiami przed świętami w Polsce, jest tak niechlubne jak hiszpańska corrida - mówi o zdarzeniu z Kauflandu w Stargardzie Łukasz Musiał z fundacji Międzynarodowy Ruch na rzecz Zwierząt "Viva!".
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.