Grzech szósty: Szczecin nie nadąża
Czy spadek liczby pasażerów, powodowany demografią (coraz więcej starszych osób z ulgami czy prawem do darmowych przejazdów), mniejszą liczbą studentów (w 2006 roku było ich 75 tys., teraz jest 50 tys.), wyprowadzką szczecinian do ościennych gmin to coś nie do powstrzymania? Nie. W Poznaniu są podobne zjawiska. Ale tam w połowie 2014 r. wprowadzono bilety elektroniczne, taryfę przystankową i mnóstwo promocji przy jednoczesnej, radykalnej i zdecydowanej polityce wobec transportu indywidualnego (ograniczenie miejsc parkingowych, zwężanie jezdni itp.).
- Jesteśmy przekonani, że indywidualny transport samochodowy nie jest w stanie załatwić potrzeb komunikacyjnych żadnego dużego miasta czy aglomeracji. Tylko transport publiczny, pieszy i rowerowy jest w stanie doprowadzić do tego, że miasto będzie normalnie funkcjonowało - mówi Maciej Wudarski, zastępca prezydenta Poznania, który sam jeździ do pracy rowerem.
Efekty są policzalne. Z Poznańskiej Elektronicznej Karty Aglomeracyjnej (jej promocja w poznańskiej komunikacji - na zdjęciu) korzysta na co dzień 458 tys. ludzi. Mogą ją doładować w 294 punktach (w Szczecinie Szczecińską Kartę Aglomeracyjną doładuje się w 12 miejscach). W 2015 r. do 226,6 mln wzrosła łączna liczba pasażerów (w porównaniu z 208 mln w 2014 r.). Mimo różnych nowych ulg i innej taryfy przystankowej wpływy z biletów pozostały w stolicy Wielkopolski na tym samym poziomie.
Tymczasem w Szczecinie osoba korzystająca z karty SKA to rzadkość.
Fot. ZDiTM Szczecin
Wszystkie komentarze