Przemysł stoczniowy jest i będzie ważną branżą w Szczecinie
Mariusz Rabenda: Ponad pięć lat po wielkim krachu, jakim była likwidacja Stoczni Szczecińskiej Nowa, w świadomości przeciętnego szczecinianina po branży stoczniowej została wielka pustka.
Prof. Dariusz Zarzecki, kierownik katedry inwestycji Uniwersytetu Szczecińskiego, ekspert ekonomiczny: -Prawda jest całkiem inna. W branży stoczniowej w Szczecinie dzieje się całkiem sporo. Firm, które budują mniejsze lub większe jednostki, mamy kilka. Do tego są stocznie remontowe i inne firmy z szeroko rozumianej branży. To wszystko jest. I radzi sobie całkiem nieźle, bo funkcjonuje na zdrowszych zasadach niż działała, zwłaszcza w ostatnich latach istnienia, wielka stocznia.
Kilka lat temu pojawiały się pomysły, by postoczniowy teren uwolnić od przemysłu. Miała tu np. powstać nowa dzielnica mieszkaniowa. A teraz wszystkie hale są wynajęte. Przemysł się broni.
-I zdecydowanie tak powinno zostać. Widać, że ciągle jest zapotrzebowanie na tę infrastrukturę w tym miejscu. Na razie jeszcze nie buduje się tam tak dużych statków, jak przed laty, ale powstają mniejsze. Budowane są też konstrukcje wielkogabarytowe.
Marzy nam się jednak zobaczenie pięknego widowiska, jakim byłoby wodowanie wielkiego kadłuba na jednej z pochylni po Stoczni Szczecińskiej.
-Nie wykluczam, że kiedyś się tego doczekamy. Na razie nie ma co liczyć na takie wydarzenie. Rząd czy samorząd dużej stoczni nie wybuduje. To już nie te czasy. Na rynku międzynarodowym dominują stocznie z Azji. Podstawą jest cena. Polska Żegluga Morska pewnie wolałaby budować swoje nowe jednostki w Polsce, ale jeśli oferty naszych czy w ogóle europejskich stoczni są o 20-30 proc. droższe od azjatyckich, to wybór jest oczywisty.
A może nasze małe stocznie po prostu nie mają możliwości finansowych, by budować duże jednostki?
-Nikt nie buduje statków za własne pieniądze, by je potem sprzedać. Zwykle robi to za kredyty armatora. Więc nie chodzi tu o potencjał finansowy stoczni, a bardziej o ich doświadczenie czy potencjał.
Branża narzeka, że na rynku pracy nie ma spawaczy, monterów, o rurarzach nie wspominając.
-Też mam takie sygnały. Moi znajomi zatrudnieni w tych zawodach mówią, że praca w Szczecinie jest, że panuje wręcz deficyt pracowników. To jest właśnie odpowiedź na to, że po tym, co się stało kilka lat temu, branża morska ciągle u nas funkcjonuje. Zostały nie tylko gruzy po starej, wielkiej stoczni. Są ludzie, którzy potrafią organizować produkcję, znajdują kontrakty. Branża z takimi wieloletnimi tradycjami nie przestaje istnieć z dnia na dzień. Moim zdaniem to jest i nadal będzie, bardzo ważna gałąź przemysłu w Szczecinie.
Rozmawiał Mariusz Rabenda
Wszystkie komentarze