Ta przeprawa powstawała w atmosferze strachu przed sparaliżowaniem komunikacji między lewobrzeżem i prawobrzeżem. Most Cłowy nad Regalicą był na pograniczu katastrofy. Nie wytrzymywał rosnącego od lat ruchu. Niewydolny stawał się też układ dróg prowadzących od Basenu Górniczego w kierunku ul. Leszczynowej. Problemy ciągnęły się od początku lat 90. Budowa ruszyła w 1997 roku. Dopiero jednak w czerwcu 2002 roku udało się otworzyć pierwszą nitkę przeprawy (wyjazdową, wjazdowa gotowa była rok później). Na uroczystość przyjechał ówczesny premier Leszek Miller. Było też kilka tysięcy szczecinian. Nasz fotoreporter zrobił im pamiątkowe zbiorowe zdjęcie, które ukazało się w formie plakatu w Wyborczej. Przybyli otrzymali specjalne certyfikaty poświadczające przejście przez nową przeprawę.
Najpierw trzech hejnalistów odegrało hejnał Szczecina, później bp. Jan Gałecki poświęcił obiekt. Wstęgę przecinały cztery osoby: Tomek Bąbolewski (przedstawiciel młodego pokolenia szczecinian), Helena Radke-Łabaziewicz (pionierka Szczecina), ówczesny prezydent Edmund Runowicz i premier Leszek Miller.
- Solidnie scalamy na najbliższe sto lat prawo- i lewobrzeże Szczecina - podkreślił podczas uroczystości prezydent Runowicz.
W powietrze poszybowało kilka tysięcy różnobarwnych balonów.
Po chwili kilkutysięczny pochód ruszył w stronę prawobrzeża. O godz. 14.30 przez most przejechało dziewięciu policjantów na motorach. Za nimi kilkanaście aut. Potem most znów został zamknięty, bo żołnierze musieli jeszcze zabrać z jezdni ciężkie metalowe barierki.
Kierowcy stali w tym czasie w gigantycznym korku na ul. Gdańskiej (na starej ulicy Eskadrowej był tylko jeden pas ruchu wyjazdowy z miasta, po drugim można było jechać w kierunku Dąbia). Żołnierze uporali się z demontażem płotków o godz. 16.30.
Dopiero wtedy tłok się rozładował. Wszystkie samochody pomknęły przez nowy most. Auta wyjeżdżające z miasta przez wysłużony most Cłowy można było policzyć na palcach jednej ręki.
Sporo emocji towarzyszyło wyborowi nazwy nowej przeprawy. Kiedy powstawała miała roboczą nazwę Nowocłowy. I na tyle utrwaliła się w głowach szczecinian, że kiedy w 2001 roku przeprowadzaliśmy sondę taką nazwę wybrała większość - 42 procent głosujących. Pozostałe typy to: 19 proc. Bukowy, 11 proc. Pionierów Szczecina, 4 proc. Rzeczypospolitej, 3 proc. Romana Dmowskiego. Pozostali chcieli jeszcze innej nazwy ale nie wiedzieli jakiej. W Wyborczej Michał Rembas komentował to tak: Tak czy owak radni powinni głęboko się namyślić i rozważyć konsekwencje. Muszą liczyć się z tym, że śmiertelnie poważna, sążniście patriotyczna nazwa niesie ze sobą ryzyko szyderczych skojarzeń. Już teraz można sobie wyobrazić prasowe tytuły w rodzaju: Rzeczypospolita się wali!, Zakorkowana Rzeczpospolita czy Rzeczypospolitej wielkie malowanie, Wąskie gardło Rzeczypospolitej czy wreszcie makabryczne Jeszcze jedna ofiara Rzeczypospolitej.
Mogło być gorzej. W Kurierze Szczecińskim pojawiła się propozycja nazwania mostu Regalikiem (od nazwy Regalica). Na szczęście skończyło się na Pionierach.
Z mostem jest związana jeszcze jedna historia: były prezydent Szczecina, mecenas Bartłomiej Sochański dotrzymał słowa i skoczył z mostu Pionierów w nurt Regalicy, kiwając policję i urzędników. Zaczęło się pięć lat wcześniej, kiedy położono kamień węgielny pod pierwsze przęsło przeprawy. Ówczesny prezydent Szczecina Bartłomiej Sochański obiecał, że kiedy most stanie, skoczy z niego do rzeki (Sochański świetnie pływa, jest ratownikiem WOPR). 11 lipca 2003 roku, dokładnie o godz. 18.46 Sochański w kąpielówkach i tenisówkach przeszedł przez balustradę, przepuścił płynącą dołem barkę i skoczył w dół. Pracujący nieopodal robotnicy nawet tego nie zauważyli. Po dłuższej chwili eksprezydent wypłynął na powierzchnię. Droga do brzegu zajęła mu około dwóch minut. Płynął kraulem i żabką. - Uff! - westchnął Sochański, wychodząc z wody. - Trochę mnie zniosło.
Jeszcze godzinę wcześniej skok mecenasa stał pod znakiem zapytania. Okazało się bowiem, że zapowiadany wyczyn jest solą w oku obecnych władz Szczecina. Te zrobiły wszystko, by Sochański nie zabrał im imprezy z okazji otwarcia mostu zaplanowanej na 12 lipca. Uruchomiono policję.
Zastępca komendanta miejskiego policji nadkomisarz Wiesław Tyl zaprosił mecenasa na rozmowę, w czasie której najpierw nakłaniał eksprezydenta do odstąpienia od powziętego zamiaru, a na końcu zabronił mu skakać.
Sochański skoczył więc z mostu dzień przed wcześniej zapowiadanym terminem.
Fot. Dariusz Gorajski / AG
Fot. Cezary Aszkiełowicz / AG
Wszystkie komentarze