Sztandary łopoczą w słońcu. Wymuskani żołnierze i policjanci prezentują broń. Kombatanci prężą pierś. Rozbrzmiewa modlitwa. Prezydent miasta mówi o polskich osiągnięciach. Jest drugi maja, nowe Święto Flagi, po nieco zapomnianym Święcie Pracy, a w przeddzień Trzeciego Maja, święta najbardziej z naszych świąt obywatelskiego.
Zdawałoby się, że obchody uchwalenia Konstytucji 3 maja, przypadające niemal dokładnie w rocznicę przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, to nasze święto dla Europy. Mimo to, podczas uroczystości przy pomniku Trzech Orłów słychać sztampowe przemówienia, Konstytucji się nie czyta, a pośród zgromadzonych nie widać gości z zagranicy, nawet przygranicznych Niemców, wobec których Szczecin rości sobie metropolitarne pretensje.
W ogarniętej kryzysem Europie, gdzie pomiędzy politykami a społeczeństwami wyrasta niebezpieczna przepaść, moglibyśmy się pochwalić, przypominając, że ?wszelka władza społeczności ludzkiej początek swój bierze z woli narodu?, że demokratyczną politykę tworzy się w dialogu. Niestety, zamiast radosnej jutrzenki konstytucyjnej zgromadzona publiczność otrzymuje militarną rekonstrukcję. Pod pomnikiem maszerują groźni słowiańscy wojowie, a nawet trupem padają rycerze krzyżaccy, mimo że szczecinianie w bitwie pod Grunwaldem nie po polskiej stali stronie.
Szczecińskie widowisko potwierdza opinię, że rekonstrukcje historyczne w krajach postkomunistycznych są najczęściej bezmyślne i ignorują historię. Trudno zrozumieć, dlaczego w święto Konstytucji, uchwalonej dla ''powszechnego dobra'', imituje się rytuał zabijania. Czy nie starcza go w codziennych wiadomościach? U podstaw rekonstrukcji w krajach Zachodu stało pragnienie, aby skłonić publiczność do krytycznej refleksji nad światem, nad naszym ''tu i teraz'', nad obywatelskimi wartościami, w tym nad taką formą patriotyzmu, która wyraża się poprzez pracę, a nie walkę. A my wciąż z szablami w dłoniach.
Wszystkie komentarze