A ruiny stać będą
Pieniędzy, które mają wpływ na wygląd miasta, można poszukać też w pozycjach budżetowych określanych jako ład przestrzenny i gospodarka nieruchomościami. To łącznie 25 mln zł. Najbardziej kosztowne pozycje są jednak związane tylko z planowaniem. 5,2 mln zabiera wydział rozwoju miasta na ''opracowanie koncepcji, projektów, analiz, ekspertyz, opinii dotyczących ładu przestrzennego i estetyki miasta'' czy też organizację konkursów architektoniczno-urbanistycznych. Zarządzanie miejskimi nieruchomościami to kolejne 8,5 mln. Prowadzenie zasobu geodezyjno-kartograficznego: 4,2 mln. Krótko mówiąc, nic konkretnego, co byłoby widoczne gołym okiem, z tego nie wyniknie. Tylko milion ma trafić na program ''zielone podwórka'', czyli wsparcie dla wspólnot, które chcą zamienić oblicze paskudnych oficyn. Milion ma starczyć na trzynaście takich inicjatyw.
Nie ma też co liczyć na uporządkowanie wyglądu północnych dzielnic Szczecina, które z roku na rok wyglądają coraz gorzej. Miasto wysiedla mieszkańców ze zrujnowanych kamienic, ale nie ma pieniędzy na ich rozbiórkę. Efekt: całe ulice na Gocławiu, Golęcinie i Stołczynie wyglądają jak po wojnie. Domy dosłownie walą się po tym, gdy ich drewniane elementy konstrukcyjne są demontowane na opał. W tym roku na zrównanie z ziemią ruder jest ledwie 100 tysięcy, co oznacza, że zburzona będzie tylko jedna kamienica. Tymczasem tylko przy głównych ulicach północnych dzielnic jest takich budynków kilkanaście. Może mało kto tam zagląda, ale warto przypomnieć, że rzędy ruin to pierwszy widok na Szczecin, jaki mają osoby wpływające do naszego miasta statkami (a kolejny finał The Tall Ships Races już w połowie 2013 roku).
Wszystkie komentarze