Dyskomfort Krzystka, czyli rok 2011 w pigułce

Nowy rok zaczął się od dramatu mieszkańców ul. Sierpowej na Pomorzanach. W sylwestrową noc od wystrzelonej na wiwat racy zapalił się budynek mieszkalny. Ogień szybko objął cały dach. 124 osoby trzeba było ewakuować. Spłonął dach i dziewięć mieszkań na czwartej kondygnacji. Inne lokale zostały nadpalone lub zalane. 76 osób jeszcze tego samego dnia wróciło do mieszkań. Trzy rodziny - po miesiącu. W sześciu mieszkaniach trzeba było wykonać kapitalny remont włącznie z wymianą stropów. Rodziny wprowadziły się do nich dopiero we wrześniu. Natomiast prokuratura sprawę umorzyła. Nie była w stanie wskazać sprawcy, nie doszukała się też znamion przestępstwa.

Po pożarze trwała dyskusja, czy można zakazać odpalania fajerwerków w konkretnych miejscach miasta. Prawo okazało się bezradne i w tym roku w Sylwestra podwórka, ulice i osiedla znów utoną w huku petard i sztucznych ogni.

Po 35 latach słynna szczecińska cukiernia Duet przestała istnieć. Od Nowego Roku nieczynne były oba lokale - przy deptaku Bogusława i ul. Krzywoustego. Na drzwiach można było przeczytać tylko ?NIECZYNNE?. Dlaczego? - Postanowiłem sprzedać firmę - mówił ?Gazecie? Piotr Pytlik, współwłaściciel Duetu, syn Henryka Pytlika, który przez wiele lat prowadził kawiarnię i cukiernię przy Bogusława.

Henryk Pytlik robił dla szczecinian ciasta od 35 lat. 1 czerwca 1976 r. w narożnej kamienicy (Bogusława/Jagiellońska) powstała kawiarnia-cukiernia Duet, a Pytlik został jej kierownikiem. Rozkwit przeżywała w latach 80. Po ciasta, lody i desery ustawiały się kolejki. Magii miejscu dodał fakt, że w kawiarni kręcone były sceny do filmu ?Alicja? Jacka Bromskiego, a w Szczecinie do dziś żywy jest mit, że pl. Zamenhofa dzielnie ?udawał? w tym filmie Paryż (sam reżyser mówił o bliżej nieokreślonym ?europejskim mieście?). Kawiarnia padła w 2005 r. Dwa lokale cukierni przetrwały pięć lat dłużej.

Minął rok a na drzwiach cukierni Duet na deptaku ciągle wisi ta sama kartka ?NIECZYNNE?.

Został porzucony 2 stycznia rano. Zakonnice usłyszały dzwonek tuż przed godz. 7 rano. W oknie leżała malutka dziewczynka, noworodek tuż po urodzeniu. - Była ciepło ubrana, miała kaftanik, pieluszkę, owinięta w jakiś becik - mówił ks. Maciej Szmuc, dyrektor szczecińskiego Caritas. - Dziecko nie płakało, leżało spokojnie, nie było przy nim żadnej karteczki.

Minione święta dziewczynka spędziła już w nowej rodzinie. We wrześniu prawomocną decyzją sądu została adoptowana.

Szczecińskie Okno Życia prowadzi Caritas. Znajduje się przy parafii pw. Świętej Rodziny przy ul. Królowej Korony. Zostało otwarte w Dzień Papieski w październiku 2009 roku. Był to pierwszy przypadek porzucenia tam dziecka.

Trzynaście lodołamaczy z Polski i Niemiec, dwa holowniki i statek Urzędu Morskiego wypłynęły 5 stycznia na Odrę i Zalew Szczeciński, by zapobiec wielkiej powodzi. Akcji kruszenia lodu na taką skalę jeszcze nie było. Zadanie było jedno: rozbić lód i umożliwić jej spływ do morza zanim odwilż spowoduje wielki napływ wody i kry z południa kraju. Po ponad tygodniu lodołamacze zadanie wykonały i większych podtopień nie było. Właściwie przypominamy o tym tylko dla zdjęcia - bo malownicze. To poniżej jeszcze jedno.

Ten rok z pewnością zapisze się w historii miasta jako rok inwestycji. 17 stycznia rozpoczęła się budowa hali widowiskowo-sportowej przy ul. Szafera. Hala za 160 mln zł pomieści do 7,3 tys. osób (5,3 tys. na trybunach, 2 tys. na płycie boiska). Ma być gotowa w lutym 2013 r. Budowa trwa.

Także w styczniu rozpoczęły się prace na budowie biurowców przy Bramie Portowej. Biurowce buduje koncern Inter Ikea. Mają być gotowe do końca 2012 r.

Z kolei 1 marca miasto podpisało umowę z głównym wykonawcą nowej Filharmonii Szczecińskiej - firmą Warbud. Gmach już powstaje u zbiegu ul. Małopolskiej i Matejki. Pomieści m.in. dwie sale koncertowe na 953 i 192 osoby. Pierwszy koncert - jesienią 2013 r. Koszt - 110 mln zł (w tym 45 z funduszy unijnych). Autorem projektu gmachu jest pracownia Estudio Barozzi Veiga z Barcelony.

Kolejna inwestycja to więcej niż wydarzenie roku - 21 marca na Warszewie otwarta została nowa szkoła. To pierwsza szkoła wybudowana w Szczecinie od 20 lat. Może się w niej uczyć maksymalnie 700 uczniów. Kosztowała 21,5 mln zł. Przy szkole jest kompleks boisk. W przyszłości ma powstać basen.

A 16 kwietnia Szczecinowi przybyło kolejne centrum handlowe. W miejscu legendarnego targowiska Turzyn stanęła Galeria Turzyn. Handlują w niej głównie kupcy z targowiska. Galeria kosztowała 44 mln zł - 9 mln wyłożyli kupcy, reszta to kredyty.

W województwie wydarzeniem było położenie kamienia węgielnego pod budowę gazoportu w Świnoujściu. Na uroczystość 28 lutego przyjechał premiera Donald Tusk (poniżej zdjęcie z budowy z marca 2011 r.).

Wydarzenie co najmniej dekady. 1 lutego na ulice Szczecina wyjechał Swing - pierwszy niskopodłogowy tramwaj w Szczecinie (31,82 m długości, klimatyzacja, monitoring, automat do sprzedaży biletów, elektroniczne ekrany). W inauguracyjny kurs wybrali się m.in. prezydent Piotr Krzystek i jego ówczesny zastępca Beniamin Chochulski oraz cały sztab dziennikarzy. Dziś po Szczecinie kursuje sześć Swingów - na trasie siódemki i ósemki. Jeden kosztował 6 mln zł. W ciągu trzech lat miasto chce kupić 20 takich tramwajów. producentem jest spółka Pojazdy Szynowe Pesa z Bydgoszczy. Przy okazji sporo emocji wywołała zainicjowana przez czytelniczkę ?Gazety? dyskusja ?Czy Swing to kolubryna?. W jej opinii w porównaniu z innymi niskopodłogowymi tramwajami nasz Swing wygląda ciężko. W internetowej sondzie szczecinianie wykazali się jednak lokalnym patriotyzmem i spośród 10 różnych tramwajów dali Swingowi drugie miejsce. Wygrał dość nieoczekiwanie prototypowy solaris tramino s 100 (patrz zdjęcie poniżej).

To wyczyn na skalę światową. 65-letni policzanin Aleksander Doba przepłynął samotnie kajakiem Ocean Atlantycki (5,5 tys. km). Doba, zaprawiony kajakarz podróżnik, wyruszył z Dakaru w Senegalu do Fortalezy w Brazylii 26 października. Płynął w kajaku zaprojektowanym i zbudowanym w szczecińskiej stoczni Andrzeja Armińskiego (z pełnym ekwipunkiem ważył pół tony). Przez 99 dni Doba zmagał się z nieprzyjaznymi prądami, sztormami, awariami sprzętu (m.in. do odsalania wody). 2 lutego stanął na brazylijskim brzegu. Jest pierwszym człowiekiem, który pokonał Atlantyk płynąc z kontynentu na kontynent.

Po krótkim odpoczynku Doba rozpoczął wyprawę kajakiem do USA. Zapuścił się jednak na wody Amazonki. Dwukrotnie napadnięty i ograbiony przerwał wyprawę. 21 października wrócił do Polski. Teraz chce przepłynąć Pacyfik.

28 lutego tuż przed sesją rady miasta aktywiści Ruchu Poparcia Palikota przeprowadzili prowokację. W sali sesyjnej obok krzyża powiesili symbole innych religii - gwiazdę Dawida, islamski półksiężyc, krzyż prawosławny, a także symboliczny atom - znak ateistów. Do sali weszli z własna drabiną. Wszystko nagrali kamera i obfotografowali. Kilka minut przed godz. 11 (wtedy planowano rozpoczęcie sesji) zaczęła się przepychanka. Jerzy Sieńko (PO), asekurowany przez Artura Szałabawkę (PiS) wskoczył na drabinę i zdemontował drewniane, pomalowane brązową farbą, znaki (patrz zdjęcie). Na salę wezwano strażników miejskich (w kulminacyjnym momencie było ich nawet sześciu). Aktywiści Ruchu Poparcia Palikota zgromadzili się przy stole prezydialnym RM. Ktoś w tym czasie zdjął z kolei ze ściany krzyż. Przewodniczący RM Jan Stopyra, przy pomocy strażników miejskich, wyprosił palikotowców z sali. Krzyż wrócił na swoje miejsce. Zawiesili go dwaj radni Platformy - Sieńko i Łukasz Tyszler.

Koniec lutego i pierwsza połowa marca to początek paniki cukrowej w Polsce. Ceny zaczęły galopować w górę. 15 marca przekroczyły 5 zł za kg i dalej szły w górę. Cukier zaczął znikać z półek sklepowych, klienci brali całymi paczkami, w wielu miejscach wprowadzono limity sprzedaży. Eksperci uspokajali, że cukru nie zabraknie a ceny na pewno niedługo spadną. Nie pomagało. Doszło do tego, że Polacy zaczęli wykupywać cukier w Niemczech (gdzie kilogram kosztował 0,65 euro). Tam również zapasy szybko się skończyły (na zdjęciu poniżej sklep Netto w Loecknitz) i handlowcy musieli wprowadzić limity sprzedaży. Na allegro pojawiały się ?okazyjne? oferty sprzedaży cukru. Dziś kilogram cukru można kupić za około 3,5 zł.

To zdjęcie to już historia. W marcu światło dzienne ujrzała informacja, że orbisowski, trzygwiazdkowy, hotel Neptun został sprzedany w pakiecie z krakowskim hotelem Cracovia za 59,5 mln zł. Obie nieruchomości kupiła spółka Echo Investment, do której należy centrum handlowe Galaxy. Po Neptunie nie ma już śladu (patrz zdjęcie poniżej). Został zburzony. Co powstanie w jego miejscu? Prawdopodobnie właściciel rozbuduje centrum handlowe.

Budowa Neptuna trwała 12 lat. Otwarty w 1985 r. przez krótki czas był najlepszym hotelem w Szczecinie.

Pierwsze pół roku to zmiany na stanowiskach wiceprezydentów. Po wyborach samorządowych w 2010 r. skłócony z PO Krzystek, musiał szukać nowych sojuszników w radzie miasta. Znalazł ich w szeregach PiS i SLD. Tę dość egzotyczną koalicję scementowali nowi zastępcy prezydenta. Najpierw 21 marca wiceprezydentem ds. komunalnych został były dyrektor biura OHP Mariusz Kądziołka z PiS (zastąpił Beniamina Chochulskiego). 13 kwietnia były pracownik Urzędu Marszałkowskiego Bogdan Jaroszewicz z SLD został zastępcą ds. gospodarczych. Jednocześnie stanowisko zastępcy straciła Elżbieta Masojć (oświata). 1 czerwca prezydent podziękował za współpracę Aleksandrowi Buwelskiemu. - Buwelski jest członkiem PO, ale przez PO nie jest odbierany jako ich przedstawiciel w urzędzie. To powoduje dyskomfort - tłumaczył na konferencji prasowej Krzystek. Od 1 lipca w fotelu Buwelskiego zasiada Dariusz Wąs (odpowiada m.in. za pozyskiwanie inwestorów).

Z poprzedniego składu ostał się tylko Krzysztof Soska (kultura, sport, opieka społeczna, zdrowie), który po Elżbiecie Masojć przejął także oświatę.

Byli zastępcy nie zostali na lodzie. Rekomendowany przez Krzystka Beniamin Chochulski został prezesem ZWiK-u, Elżbieta Masojć powróciła na stanowisko dyrektor wydziału oświaty w magistracie a Aleksander Buwelski znalazł pracę w J.W. Construction i reprezentuje firmę w Zachodniopomorskiem.

Przemysław Wraga (na zdjęciu), kierownik z wydziału kultury Urzędu Marszałkowskiego, obsmarowywał na forum internetowym (ukryty pod trzema różnymi nickami) Orkiestrę Kameralną Academia i jej dyrygenta Bohdana Boguszewskiego. Orkiestra zabiegała wtedy (pod koniec 2010 r. ) w urzędzie o dotację na wyjazd na koncert w słynnej nowojorskiej Carnegie Hall. Sprawa się wydała, bo dyrygent złożył zawiadomienie do prokuratury. Ta w prawdzie nie dopatrzyła się przestępstwa, ale ustaliła nazwiska autorów obraźliwych wpisów. Wśród nich był właśnie Przemysław Wraga, który wcześniej osobiście zapewniał dyrygenta, że zrobi wszystko, aby pomóc mu zdobyć pieniądze na wyjazd. Media nagłośniły skandal w kwietniu. W maju marszałek upomniał Wragę z wpisem do akt.

Na szczęście petenci Urzędu Marszałkowskiego spotkają tam i przyjazne dusze. Pracownikom Kancelarii Ogólnej Urzędu Marszałkowskiego na Zamku od 13 lat towarzyszy kot Chester. Nieobce mu segregatory, biurka, regały. Widać, że bardzo tam zadomowiony (patrz zdjęcie poniżej). - Petenci wchodzą i od razu się uśmiechają - opowiadają urzędniczki i dodają, że ten kot to ?ludzka twarz urzędu?.

A mówią, że to koty są wredne.

14 kwietnia członkowie Towarzystwa Walki z Kalectwem folią i papierem owinęli obskurny kiosk na rogu ul. Wielkopolskiej i al. Papieża Jana Pawła II. To był ich protest. Urzędnicy zabronili im bowiem wywiesić na znajdującej się po sąsiedzku siedzibie towarzystwa tablicy informacyjnej. Argument był taki, że teren leży w tzw. strefie A, czyli ?pełnej ochrony historycznej struktury przestrzennej, należy do głównego traktu komunikacyjnego, kształtującego wizerunek miasta?.

Świadomie lub nie członkowie towarzystwa wpisali się w emballage - nurt działań artystycznych, których najbardziej znanymi przedstawicielami stali się Christo i Jeanne-Claud. Duet artystów zasłynął serią opakowań owijając płachtami m.in. Reichstag a nawet kanion Colorado. W prawdzie to nie ta skala, nie taki obiekt i nie taki materiał, ale cel został osiągnięty - dziś przed wejściem do siedziby towarzystwa wisi tablica informacyjna a i kiosk wygląda inaczej (zdjęcie poniżej). Lepiej?

Jedno z najbardziej brutalnych zabójstw mijającego roku. Pod koniec kwietnia w willi przy ul. Uznamskiej Szczecinie Dąbiu (zdjęcie) zabite zostało polsko-duńskie małżeństwo oraz ich dorosły niepełnosprawny syn. Wszyscy mieli rany kłute twarzy, szyi i głowy. Policja początkowo nie mogła ustalić motywów ani sprawców. Jej uwagę zwrócił jednak fakt, że syn zabitej kobiety nie przyszedł na pogrzeb, a potem zniknął. Śledztwo wykazało, że pokłócił się ze swoją matką o pieniądze i postanowił ją obrabować. Pomagało mu dwóch znajomych. To na podstawie ich wyjaśnień 25 sierpnia wydano Europejski Nakaz Aresztowania. We wrześniu mężczyzna został zatrzymany przez hiszpańską policję na Ibizie. Prawdopodobnie jednak zanim zostanie przekazany Polsce będzie sądzony za przestępstwa popełnione w Hiszpanii.

Pierwsza multimedialna (muzyka Piotra Klimka, wielobarwne światła) fontanna w Szczecinie została uruchomiona 7 maja przy Teatrze Lalek Pleciuga. Pokaz oglądało blisko tysiąc szczecinian. Tłumy gromadziły się przy fontannie także przez kolejne wieczory - codziennie aż do końca lata. Niektórzy z okolicznych mieszkańców zaczęli narzekać ('ciągle ta sama muzyka'), ale co by nie mówić multimedialna fontanna (za 3,5 mln zł) stała się nową atrakcją miasta. Teraz Pleciuga myśli o zagospodarowaniu terenu z drugiej strony teatru - ma tam powstać plac zabaw dla dzieci.

Na początku maja północne Niemcy zaatakował niezwykle zjadliwy szczep bakterii Escherichia coli. Bakteria wywoływała biegunkę, atakowała nerki i doprowadzała do rozpadu krwinek. Liczba chorych rosła lawinowo. Pierwsze podejrzenia władze sanitarne Hamburga skierowały na ogórki importowane z Andaluzji. Na celowniku znalazła się także sałata i pomidory. Warzywa zaczęto wycofywać ze sprzedaży. Spadł popyt. Plantatorzy liczyli straty w milionach euro. W Polsce handlowcy wywieszali kartki ?ogórki krajowe?. Okazało się jednak, że to nie hiszpańskie ogórki były winne. Po ponad miesiącu poszukiwań Niemcy znaleźli źródło epidemii - to hodowla kiełków fasoli w Bienenbüttel w Dolnej Saksonii.

W sumie ostrym zatruciom pokarmowym uległo 2,5 tys. Niemców. W efekcie powikłań kilkaset osób trafiło na oddziały intensywnej terapii, a 35 zmarło. Przypadki E.coli odnotowano także w Polsce - pierwszy z nich w Szczecinie. 25 maja do szpitala przy ul. Arkońskiej trafiła 29-letnia Polka mieszkająca na stałe w Niemczech. Badania potwierdziły zakażenie bakterią E.coli.

Na odszkodowania dla rolników Unia Europejska przeznaczyła 227 mln euro, choć sami Hiszpanie straty liczyli na poziomie ponad 30 mln euro dziennie.

Ta sprawa bulwersuje do dziś. Lekarz pogotowia zamiast ratować, kopał półprzytomnego 26-letniego Duńczyka Michaela Jensena. Wszystkiemu miała przypatrywać się policja. Po 10 dniach Duńczyk zmarł. Jego przyjaciele zorganizowali marsz milczenia.

Tragedia rozegrała się w nocy z 17 na 18 czerwca na osiedlu Majowym. Wiadomo, że Jensen został pobity po tym, jak odłączył się od grupy znajomych. Karetkę pogotowia do nieprzytomnego mężczyzny wezwała mieszkanka pobliskiego bloku. Po przybyciu pogotowia Duńczyk ocknął się i - jak twierdzą świadkowie - był agresywny. Według tych samych świadków był później kopany przez jednego z pracowników pogotowia, którzy zaraz potem zadecydowali, że należy go przewieźć do izby wytrzeźwień. Dopiero kiedy powtórnie stracił przytomność i zaczął sinieć, przewieziono go do szpitala, gdzie zmarł.

W listopadzie prokuratura postawiła zarzuty lekarzowi pogotowia (kopał Duńczyka w głowę) i dwóm policjantom (byli na miejscu, nie reagowali, nie zgłosili faktu popełnienia przestępstwa). Sprawa cały czas nie jest wyjaśniona.

W kontekście tego dramatu jak ponury żart zabrzmiała informacja, że Wojewódzka Stacja Pogotowia Ratunkowego w Szczecinie otrzymała tytuł Perła Medycyny 2011 (zresztą za udział w konkursie pogotowie musiało zapłacić 10,5 tys. zł). Lekarz z zarzutami nadal pracuje w pogotowiu.