Wybierając się z rowerem do Berlina, najłatwiej skorzystać z kolei. Do dyspozycji mamy promocyjny bilet Brandenburg-Berlin-Ticket w cenie 10 euro, do kupienia na dworcu w Szczecinie. Bilet obowiązuje tylko na terenie tego landu. Za rower dopłacimy 3,50 euro (u konduktora). Kupując ten bilet, musimy wybrać pociąg jadący przez Tantow. Odpadają połączenia przez leżący w Meklemburgii Pasewalk. Ja wybrałem bezpośrednie połączenie Szczecin - Berlin-Lichtenberg.
Z dworca drogą rowerową wzdłuż Frankfurter Allee docieramy do Alexanderplatz i leżący w pobliżu Schlossplatz, przy którym zaczyna się szlak. Jazda po samym Berlinie nie jest zbyt kłopotliwa, ale duży ruch wymaga sporej koncentracji.
Schlossplatz, fot. Cezary Aszkiełowicz
Symbol szlaku to rowerzysta, brama Brandenburska i biała mewa na zielonym tle.
Trasa jest dobrze oznaczona, ale - jak zawsze - warto mieć przy sobie mapę. Jest przynajmniej kilka niemieckich wydawnictw, które temu szlakowi poświęciły specjalną publikację. Ja kupiłem w internecie mapę Berlin-Usedom-Radweg wydaną przez Kompass.
fot. Cezary Aszkiełowicz
fot. Cezary Aszkiełowicz
Z placu kierujemy się na północ, potem w prawo przez rzekę Sprewę. Tam trafimy na pierwsze drogowskazy naszego szlaku. Od tego momentu do granicy miasta mamy 20 kilometrów.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Dość szybko opuszczamy ścisłe centrum i przez parki oraz mniej ruchliwe dzielnice wydostajemy się na podmiejskie tereny zielone.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Mijamy stację S-Bahn Berlin-Buch, jest to alternatywa, gdybyśmy chcieli uniknąć jazdy rowerem przez miasto. Mając bilet Brandenburg-Berlin-Ticket, możemy przez cały dzień poruszać sie komunikacją miejską w Berlinie i możemy dojechać na peryferie.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Jakość drogi jest na tyle dobra, że w trasę można spokojnie wybrać się rowerem szosowym. Jedzie się głównie asfaltem. Częściowo drogami rowerowymi, częściowo lokalnymi szosami. Chociaż trzeba być też przygotowanym na kilka krótkich odcinków innej nawierzchni. Na szczęście w miarę utwardzonej.
fot. Cezary Aszkiełowicz
W miejscach gdzie szlak prowadzi brukowaną drogą, powstały specjalne pasy dla rowerów.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Kierujemy się na północ przecinając autostradę Berlinkę, kanał Odra-Hawela i docieramy do zachodniego brzegu jeziora Werbellinsee. Przy jeziorze znajdują się dobrze utrzymane kąpieliska i kempingi.
fot. Cezary Aszkiełowicz
fot. Cezary Aszkiełowicz
Mając na liczniku ok. 125 kilometrów docieramy do kolejnego dużego jeziora na trasie - Oberuckersee. Tu na kempingu Camping am Oberuckersee można zatrzymać się na nocleg. Cennik znajduje się na stronie camping-oberuckersee.de. Kemping jest zadbany, z zejściem do jeziora. W recepcji można zamówić na rano świeże pieczywo.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Następnego dnia wyruszamy do Prenzlau i dalej na północ. Po drodze mijamy miejscowość Bandelow, gdzie drogowskaz kieruje nas w lewo. To zły kierunek - należy kierować się prosto na miejscowość Trebenow.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Przed samym Pasewalkiem trafimy na najgorszy etap drogi na szlaku. 5-kilometrowy odcinek między miejscowościami Schmarsow i Rollwitz to piaszczysta polna droga. Jadącym rowerem szosowym proponuję w Schmarsow skręcić w prawo do drogi nr 109.
fot. Cezary Aszkiełowicz
W Pasewalku opuszczamy szlak i kierujemy się na zachód. Mamy dwie opcje dotarcia do Szczecina. Możemy pojechać szlakiem Stettiner Grenzweg przez miejscowości Friedberg, Krugsdorf, Boock i Plöwen. Symbol szlaku to niemiecka i polska flaga, a sam szlak jest słabo oznaczony. Albo jechać wzdłuż ruchliwej drogi nr 104. Wzdłuż ulicy prowadzi droga rowerowa, poza czterokilometrowym odcinkiem między Zerrenthin a Rossow.
Gdy dojechałem do centrum Szczecina, na liczniku miałem 230 km. Wycieczkę można też rozłożyć na cztery dni z noclegami na kempingach przy jeziorach Werbellinsee i Oberuckersee oraz w miejscowości Krugsdorf. Po drodze nie mijamy żadnych wybitnych zabytków i atrakcji turystycznych. Rekompensuje nam to bardzo ładny krajobraz oraz zadbane wioski.
fot. Cezary Aszkiełowicz
Podziwiałem zwykłe wiejskie domy, utrzymane w takim stanie, że niejednokrotnie zatrzymywałem się żeby na nie popatrzeć.
fot. fot. Cezary Aszkiełowicz
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Dzisiejsza gazeta (e-wydanie)
Wszystkie komentarze