Fot. Dariusz Borowicz / Agencja Wyborcza.pl
Jak to się robi w Warszawie?
W Europie powszechnie zastępuje się nieprzyjazne pieszym przejścia podziemne naziemnymi. Także w Polsce można znaleźć przykłady. Pierwszym głośnym przypadkiem była ulica Emilii Plater przy Dworcu Centralnym i Złotych Tarasach w Warszawie. W listopadzie 2010 roku na czas prac remontowych na Dworcu Centralnym zamknięto tunel pod ul. Emilii Plater. W zamian wyznaczono na powierzchni pasy i ustawiono tymczasową sygnalizację. Po zakończeniu prac remontowych w tunelu przejście na powierzchni planowano zlikwidować. Warszawiacy woleli jednak przejścia przez jezdnię na powierzchni. Presja społeczna spowodowała, że jesienią 2014 roku pasy z przejazdem rowerowym i sygnalizacją świetlną wyznaczono i ustawiono na stałe.
fot. Dariusz Borowicz/AG
To niejedyny przykład. Jak to się robi w Warszawie?
Rozmowa z Tomaszem Kunertem
Andrzej Kraśnicki jr: Czy w Warszawie likwiduje się podziemne przejścia dla pieszych?
Tomasz Kunert z Zarząd Dróg Miejskich w Warszawie: Tak, mamy już kilka przykładów. Zlikwidowano przejście na rondzie Jazdy Polskiej [pierwsze zdjęcie]. Chodzi o przejście podziemne pod Waryńskiego. W 2014 roku powstało tam zwykłe przejście i przejazd rowerowy. Tak samo stało się u zbiegu Targowej, Ząbkowskiej i Okrzei i na placu na Rozdrożu
A ścisłe centrum?
-W tym roku wykonamy tradycyjne przejście dla pieszych wraz z sygnalizacją w Alejach Jerozolimskich przy Dworcu Centralnym.
ADAM STĘPIEŃ
Chodzi o dojście do przystanków tramwajowych. W następnej kolejności zabierzemy się za główne rondo w śródmieściu, czyli rondo Dmowskiego. Nie ma tam dziś ani jednego zwykłego przejścia.
Fot. Mateusz Baj / AG
Jaki jest cel? Dlaczego to robicie?
-To bardzo duże ułatwienie dla pieszych, przede wszystkim dla tych, którzy mają problemy z poruszaniem się czy osób prowadzących wózki. Uważamy, że to złoty środek pomiędzy ruchem drogowym i pieszym. Oczywiście nie jest tak, że wszędzie da się coś takiego wykonać. Nie zrobimy przecież pasów w poprzek Trasy Łazienkowskiej. W centrum nie ma z tym jednak problemów.
A nie wystarczyłyby windy?
-Winda to środek zastępczy, który tak naprawdę nie rozwiązuje problemów. Chodzi nam o to, by pieszy nie marnował czasu na wciskanie guzika, czekanie na windę, jazdę w dół, potem znów czekanie na jazdę w górę. Poza tym to tylko urządzenie mechaniczne, może się psuć. I co wtedy? Do tego dochodzą koszty budowy, eksploatacji i nie da się ukryć także problemy z wandalizmem.
To już wasza stała polityka zmierzająca do wyznaczenia przejść na powierzchni zamiast w tunelu czy też kładką tam gdzie się da?
-Tak właśnie robimy. Jeśli ma być remont jakiegoś obiektu, to sprawdzamy, co lepiej zrobić. I tak na przykład mieliśmy remontować kładkę nad ul. Jagiellońską na Żeraniu. Miała się tam także pojawić winda. Po analizach wyszło na to, że taniej i prościej będzie po prostu wyznaczyć pasy. Ruchu samochodowego nie sparaliżują, a i pieszym będzie wygodniej.
Wszystkie komentarze