O kłopotach przedsiębiorcy Artura R. na łamach „Gazety Wyborczej” informowaliśmy wielokrotnie, podobnie jak inne lokalne i ogólnopolskie media. Dawny mecenas kultury, mający poważne kłopoty z polską i niemiecką prokuraturą, był też bohaterem reportaży telewizyjnych (TVP), a nawet książki (Ewa Ornacka poświęciła jego byłej partnerce rozdział książki „Kobiety mafii”).
Artur R., któremu nie podobały się publikacje Adama Zadwornego, wytoczył naszemu dziennikarzowi sprawę karną o zniesławienie (z prywatnego aktu oskarżenia). Szczecińskie sądy dwóch instancji – rejonowy i okręgowy – Zadwornego uniewinniły.
Za te same artykuły Artur R. wytoczył też przed gdańskim sądem (reprezentowała go tamtejsza kancelaria) sprawę cywilną o ochronę dóbr osobistych, kwestionując prawdziwość wielu stwierdzeń, które się w nich znalazły. Pozwana została Agora SA i Adam Zadworny. Sądy dwóch instancji wnikliwie badały tę sprawę. W Gdańsku przesłuchano wielu świadków, którzy potwierdzili zawarte w artykułach Adama Zadwornego informacje, dotyczące kłopotów z prawem, kontaktów i oskarżeń wobec Artura R. Np. w uzasadnieniu prawomocnego wyroku Sąd Apelacyjny w Gdańsku pisze o dowiedzionych kontaktach Artura R. z Markiem M. „Oczko” (byłym szefem szczecińskiego gangu) i Ricardo Fanchinim (międzynarodowym handlarzem narkotyków).
Sąd uznał jednak za nieuprawniony akapit, w którym autor pisał, że policja wiąże Artura R. z przemytem alkoholu i papierosów. Artur R. nie był bowiem o taki przemyt oskarżony. Dlatego sąd, tylko w tym zakresie, nakazał nam Artura R. za to stwierdzenie przeprosić. „Gazeta Wyborcza” wyroki sądów respektuje.
Materiał promocyjny partnera
Materiał promocyjny partnera
Wszystkie komentarze