Pierwsze wolne wybory samorządowe, których 30. rocznica przypadła 27 maja, nie zmieniły od razu mapy administracyjnej kraju. Wciąż opierała się ona na bazie 49 województw ze skupiającymi władzę urzędami wojewódzkimi. Samorządy gminne powoli odzyskiwały samodzielność, ale tak naprawdę dopiero reforma samorządowa, która weszła w życie 1 stycznia 1999 r., wszystko zmieniła, doprowadzając do rzeczywistej decentralizacji władzy.
W tym roku obchodzimy 75 lat Pomorza Zachodniego. Ale województwo zachodniopomorskie działa pod obecnym szyldem i na samorządowych zasadach zaledwie od 21 lat.
Z dzisiejszej perspektywy reforma w 1999 r. była przede wszystkim walką o kształt i granice dużych, samodzielnych regionów. Początkowo reforma przewidywała powstanie tylko 12 województw. Województwo zachodniopomorskie aż po Gorzów (włącznie) miało od południa graniczyć z wielką Wielkopolską sięgającą do granicy polsko-niemieckiej.
Zwolennikiem takiego podziału był m.in. ówczesny wicepremier ze Szczecina Longin Komołowski (zmarł w 2016 r.). Jednak lokalne ambicje polityków i argumenty o „odrębnościach regionalnych” spowodowały dodanie w procesie legislacyjnym województw kujawsko-pomorskiego, opolskiego i lubuskiego. W ten sposób aspiracje szczecinian związane z włączeniem w obręb Pomorza Zachodniego dużego Gorzowa spełzły na niczym.
Ustawę przewidującą utworzenie 15 województw zawetował ówczesny prezydent Aleksander Kwaśniewski. Postulował powstanie jeszcze dwóch samorządów regionalnych: świętokrzyskiego oraz środkowopomorskiego (idea utworzenia tego ostatniego była mu bliska, bo pochodzi z Białogardu). Skończyło się na 16. województwie ze stolicą w Kielcach. Koszalin i Słupsk zostały uznane za zbyt słabe ekonomicznie i demograficznie, by stworzyć odrębne, 17. województwo.
Ostatecznie województwo zachodniopomorskie powstało z dawnych województw szczecińskiego i koszalińskiego oraz 19 gmin z województw słupskiego, gorzowskiego i pilskiego.
Decyzja o takim kształcie województwa najbardziej zawiodła koszalinian. Kilkakrotnie organizowali happeningi i protesty pod hasłem „Żaba Wanda nie chce bociana Szczecisława”. Bez powodzenia.
Kiedy już przesądzono o podziale administracyjnym, Koszalin miał jeszcze nadzieję na to, że to w tym mieście będzie miał siedzibę sejmik wojewódzki. To było realne, bo w Szczecinie długo nie można było znaleźć dla sejmiku i samorządu województwa siedziby. Ówczesny wojewoda Władysław Lisewski nie widział na to miejsca w gmachu urzędu wojewódzkiego. Były też pomysły, by sejmik umieścić m.in. w Czerwonym Ratuszu (czyli w siedzibie Urzędu Morskiego), albo w dawnym hotelu Piast przy placu Zwycięstwa, który popadł później w ruinę.
Troje koszalińskich radnych sejmiku: Grażyna Sztark, Władysław Husejko i obecny poseł PO Sławomir Nitras zaproponowało wtedy, by siedzibę urzędu marszałkowskiego umieścić w dotychczasowym koszalińskim urzędzie wojewódzkim. Reklamowali, że budynek ma powierzchnię 15 tys. m kw., ponad 300 pomieszczeń, sale konferencyjne.
Ówczesny marszałek Zbigniew Zychowicz nazwał to jednak „niedorzecznością” (jeden z argumentów: Szczecin i Koszalin dzieli odległość aż 170 kilometrów, co logistycznie komplikowałoby kontakty władzy regionalnej, samorządowej z administracją rządową, czyli z wojewodą). Ostatecznie w budynku przy pl. Zwycięstwa znalazła siedzibę koszalińska Delegatura Zachodniopomorskiego Urzędu Wojewódzkiego.
A sejmik? Skończyło się na kosztownej adaptacji pomieszczeń na Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie, a później budowie nieudanej siedziby przy ul. Mickiewicza (są tam problemy z ogrzewaniem i wentylacją).
Obecnie trwa budowa nowoczesnej siedziby Urzędu Marszałkowskiego Województwa Zachodniopomorskiego. Będzie mieścić się w dawnej przychodni przy ul. Piłsudskiego i w całkiem nowym budynku na jej zapleczu.
Nowością na mapie kraju stały się też w 1999 r. powiaty stanowiące dodatkowy szczebel władzy między samorządami wojewódzkimi a gminami.
Także podział na powiaty budził kontrowersje. Wywołał wiele lokalnych ambicjonalnych bojów. Tak było np. z powiatem polickim, który obejmuje m.in. Dobrą i Kołbaskowo. Z powodu złego dojazdu do Polic z obu tych gmin w pierwotnej wersji zakładano, że powiat policki będzie miał siedzibę w Szczecinie, co oburzało polityków z Polic. Dopięli swego.
Przepadł za to pomysł utworzenia powiatu z siedzibą w Chojnie. Okoliczne gminy nie chciały współpracować z Dębnem Lubuskim. Ostatecznie Dębno weszło w skład powiatu myśliborskiego, a Chojna – gryfińskiego. Samorządowcom z Nowogardu nie udało się wyodrębnić powiatu nowogardzkiego z goleniowskiego.
Na południu województwa ostał się za to dyskusyjny w owym czasie powiat pyrzycki, a na północy – kamieński z siedzibą w Kamieniu Pomorskim (miał zniknąć, gdyby Świnoujście stało się powiatem ziemskim; z tego pomysłu zrezygnowano, bo do Świnoujścia z wolińskich gmin trzeba się przeprawiać promem).
Na pierwszej mapie województwa zachodniopomorskiego nie było powiatu łobeskiego. Powstał dopiero 1 stycznia 2002 r. – po wyodrębnieniu pięciu gmin z powiatów stargardzkiego, gryfickiego i goleniowskiego.
W całej reformie nie chodziło jednak tylko o nowe granice.
– To reforma cywilizacyjna – wyjaśniał we wrześniu 1998 r. goszczący w Szczecinie Michał Kulesza, pełnomocnik rządu ds. reform ustrojowych państwa. – Trzy czwarte, a może więcej, administracji publicznej nie ma dziś pojęcia o odpowiedzialności politycznej – stwierdził. – Od teraz prawie cała administracja terenowa będzie działała samodzielnie i będzie za podjęte decyzje odpowiadać politycznie.
Na nowe samorządy spadły nowe zadania, które sprawiły, że lokalna władza zyskała większy wpływ na otoczenie. Na przykład Muzeum Narodowe w Szczecinie znalazło się pod skrzydłami samorządu województwa. Ale jeszcze jesienią 1998 r. wojewoda Władysław Lisewski apelował do Ministerstwa Kultury i Sztuki, by pozostało ono pod jego pieczą.
Tak się jednak nie stało, a pod skrzydłami samorządu województwa Muzeum Narodowe wzbogaciło się m.in. o unikalny dział, jakim jest Centrum Dialogu Przełomy.
Reforma samorządowa oznaczała też reformę policji. Rady gmin i powiatów zyskały wpływ na liczbę etatów w komendach (pod warunkiem, że sami je opłacą). Nie wszystkim to się podobało.
– Ja panu żadnego etatu nie zafunduję! – obruszał się burmistrz Suchania na spotkaniu z ówczesnym komendantem wojewódzkim Kazimierzem Rybińskim.
– Mnie? – generał nie krył zdziwienia.
– A komu?
– Myślę, że lokalnej społeczności, która pana wybrała, między innymi po to, aby zapewnił pan jej bezpieczeństwo – wyjaśniał komendant.
To była także wielka reforma dróg, z których lwia część przeszła na utrzymanie samorządów. 27 tys. kilometrów tras w regionie stało się drogami wojewódzkimi, dzięki czemu pojawiły się fundusze unijne na ich modernizację. Początki nie były jednak łatwe: Dyrekcja Okręgowa Dróg Publicznych w Szczecinie (dziś to szczeciński oddział Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad) musiała wspomóc samorządowców swoimi zapasami piachu i soli.
Najgorzej z drogami radziły sobie powiaty (dostały 7,7 tys. km tras). Ich skromne zasoby finansowe nie pozwalały na ich właściwe utrzymanie. Do dziś drogi powiatowe uchodzą za najgorsze w regionie.
Od 1999 r. na Pomorzu Zachodnim mamy 113 gmin, 18 powiatów, 3 miasta na prawach powiatu (Szczecin, Koszalin i Świnoujście) oraz samorząd województwa. Łącznie – 135 jednostek samorządu terytorialnego.
Rok po reformie samorządowej, nawet w niezbyt zadowolonym z jej kształtu Koszalinie, efekty zmian wydawały się zadowalające.
– Dzięki reformie administracyjnej ranga władz samorządowych wzrosła – mówił w rozmowie z „Wyborczą” Henryk Sobolewski, ówczesny prezydent Koszalina. – Poprzednio byliśmy otoczeni całym areopagiem różnego rodzaju ważnych, mniej ważnych i jeszcze ważniejszych instytucji, których teraz nie ma, więc możemy swobodniej kreować ową samorządność lokalną, do której zmierzaliśmy.
Główną ideą powstania dużych i silnych regionów było przejęcie przez samorządy wojewódzkie większości lokalnych kompetencji od administracji rządowej. Po 1999 r. wojewoda miał pełnić głównie rolę nadzorczą. Po przystąpieniu Polski do Unii Europejskiej to urzędy marszałkowskie są dysponentem znacznej części unijnych dotacji – w ramach tzw. regionalnych programów operacyjnych.
Rządzący obecnie krajem PiS ma jednak inną wizję sprawowania władzy. Podejmuje różne działania recentralizacyjne. Np. urząd marszałkowski teoretycznie wciąż ma pod swoimi skrzydłami Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, wciąż odpowiada za ochronę środowiska (tak jak np. za kolej regionalną), ale o personaliach w WFOŚiGW decyduje wojewoda z PiS. Środki finansowe samorządów są ograniczane. Władza centralna narzuca im nowe zadania bez zapewnienia środków na ich realizację, zaniża subwencje, obniża gminom i powiatom wpływy z podatków.
Materiał promocyjny
Materiał promocyjny
Wszystkie komentarze
100/100
W przyjętym kształcie istnienie tak absurdalnych tworów jak województwo świętokrzyskie (w dodatku bez Radomia) czy opolskie (sprawę mniejszości niemieckiej można było rozwiązać w inny sposób) wytrąca jakąkolwiek argumentację przeciwnikom województwa środkowopomorskiego - z pewnością przemawia za nim więcej niż za świętokrzyskim.
Zgoda. Poza tym nazwy województw.!!!
Nie Zachodniopomorskie a Pomorze Zachodnie, tak powinno się nazywać.
to miałoby sens, gdyby zrezygnować z rzeczownika ?województwo? w nazwie. Tak samo jak mówimy Brandenburgia, a nie województwo brandenburskie czy coś w tym rodzaju. Ale takie podejście pamiętam wywołało histerię pisowców, którzy oskarżali władze o chęć rzekomego rozbicia dzielnicowego Polski. A wiadomo że dla nich wszystko musi być centralnie zarządzane z warszawki.
Możemy zupełnie zrezygnować z tego słowotwórstwa i nazwać się Pomerania.
Histeria pisich to tylko wrzaski. Mam nadzieję, że już niezbyt długie. Wielu powinno odpowiedzieć za podnoszenie swoich łap za ustawami niezgodnymi z konstytucją.
Poza tym regiony lub ziemie (określenie mniej ważne, ale Region Pomorze brzmi pięknie) powinny same decydować o swoim szkolnictwie, lecznictwie, leśnictwie, ochronie środowiska itd
No i w szkole podstawowej (ostatnia klasa) powinny być lekcje historii o Pomorzu!!! oraz o jego geografii.
Możemy, ale dawni Słowianie zachodni (grupa językowa - Polska do nie należała) określali swoją ziemię, że sięga ona "po morze". Dziś byłoby do morza. Pomerania to nazwa łacińska. A opresji watykańskiej chyba już wystarczy. Więc ja jestem na NIE!
p.s. Połabianie (mieszkali między Odrą a Łabą) czyli ich siedziby sięgały po Łabę!!!
Łacina to język Rzymu, potem przejęty dopiero przez kościół.
winno być: Polska do nich należała.
Owszem, ale po co sięgać tak daleko. Gdy nawet Germanie, którzy podbili Pomorze miedzy łabą a Odrą zostawili tę nazwę. Po zniemczeniu POMERN!!!!
Wyjaśnię to tak:
Jakiekolwiek użycie czegokolwiek kojarzącego się z Niemcami spowoduje panikę i popłoch w stolicy i jeszcze większe przykręcanie śruby, oraz napędzi kolejne generacje nacjonalistów centralistów. Z drugiej strony używanie polskich nazw, tym bardziej z polskimi znakami, jest taką samą wtopą na mapie jak "Szczecin", który jest językowym koszmarem dla obcojęzycznych i ciężko zapamiętać coś czego nie można wymówić. Szczecin równie koszmarnie promować jak "zachodniopomorskie" - słowo niemal długie jak niemieckie twory. Pomerania jest nie tylko w użyciu tutejszym w wielu miejscach, ale jest też używana jak wersja nie tylko łacińska, ale i angielska, do tego łatwa do przyswojenia dla wszystkich regionów, także Polaków.
Nie województwo pomorskie. POMORZE to piękna nazwa!! a nie przymiotnik - pomorskie!
Ale co dookreślania obszaru - 100% racji. Pomorze sięgało po Lębork, a w Słupsku jest drugi zamek Książąt Pomorskich!!!
Kaszubi to dzielne plemię i warto by ich miano nie zginęło
Po co Szczecinowi Koszalin?
Same kłopoty dla Szczecina i Koszalina.
Ale jak już jest jak jest to wypadałoby lepiej dbać o wschód województwa bo dla większości województwo kończy się w Kołobrzegu.
Po to by cokolwiek znaczyć na mapie. Podziel dwa województwa na trzy i będą to mikrowojewództwa jakie nikogo nie będą obchodzić.