- Nie ma dnia, żebym nie słyszał głosu córki, jak mówi do mnie przez telefon, że wybuchł pożar - mówił w koszalińskim sądzie ojciec nastolatki, która zdążyła zatelefonować z informacją o pożarze.
Mariusz G. z Kołobrzegu miał najpierw rozkochiwać w sobie ofiary, a po zbrodni przywłaszczyć ich majątek. W czwartek w Sądzie Okręgowym w Koszalinie rozpoczął się proces jego oraz czterech innych osób, które miały mu pomagać.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.