Wydawało się, że skończy jako drewno opałowe lub - w najlepszym wypadku - eksponat w kołobrzeskim skansenie. "Kapitan Głowacki", najmniejszy polski żaglowiec rejowy, cudem uniknął śmierci. Niedawno, po długim remoncie wrócił na morze. W samą porę, by zdążyć na "tolszipy". Chcąc sprawdzić, jak pływa się na nim po odbudowie, zaciągnąłem się do załogi.
Copyright © Wyborcza sp. z o.o.